Gmina Tarnów

Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych

Walczącym w tzw. drugiej konspiracji, z okazji Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych, jak co roku, wiązanki kwiatów złożyli przedstawiciele władz samorządowych gminy Tarnów. Na cmentarzu w Woli Rzędzińskiej przy grobach członków ruchu oporu - ks. Walentego Mroza, Bronisława Cielochy i Aleksandra Furmańskiego hołd żołnierzom wyklętym oddali: wójt Grzegorz Kozioł, przewodnicząca Rady Gminy Tarnów Wiesława Mitera oraz historyk i znawca regionu, Adam Ryba.

Warto przypomnieć, że Żołnierze Wyklęci pochodzący z gminy Tarnów wykonali chyba najtrudniejszą akcję antykomunistycznego podziemia na terenie ziemi tarnowskiej, trzech z nich straciło nie tylko życie, a zgodnie z dyrektywami komunistycznej władzy, zostali również przedstawieni współczesnym, jako przestępcy, który dopuścili się najcięższych zbrodni. To o nich pisał między innymi „Dziennik Polski” w 1947 roku, przedstawiając ich, jako niebezpiecznych dla społeczeństwa bandytów.

Ich tragiczna historia zaczęła się na tarnowskim Burku dziesiątego września 1946 roku. Około południa podjechał tam samochodem doskonale znany miejscowym konspiratorom oficer NKWD Lew Sobolew – tak zwany „sowietnik”, czyli radziecki doradca, a właściwie faktyczny szef tarnowskiej „bezpieki”. Gdy stal obok zaparkowanego samochodu, podbiegło do niego dwóch młodych mężczyzn, którzy oddali kilka strzałów z pistoletów. Jednym z nich był Mieczysław Cielocha z Woli Rzędzinskiej – dowódca oddziału wykonującego rozkazy WiN, a drugi nazywał się Stanisław Zaucha i pochodził z miejscowości Jodłowka – Wałki. Mężczyźni potem uciekali na wprost przez Burek w kierunku Gumnisk i Góry Św. Marcina. Tarnowianie, jak skrupulatnie odnotowano w esbeckich„ raportach, zachowali się nie tylko bardzo biernie, ale wręcz niewłaściwie. Nie próbowali zatrzymać zamachowców, ale rozstępując się na boki, wręcz pomagali im w ucieczce. Lew Sobolew został skazany przez tarnowski inspektorat Zrzeszenia „WiN” na karę śmierci, ponieważ kolejne aresztowania, jego okrutne metody śledcze, a wręcz katowanie przesłuchiwanych i kolejne wyroki śmierci groziły dekonspiracją i rozpadem tej ogólnopolskiej organizacji niepodległościowej.

Dalsze losy Mieczysława Cielochy były niemalże identyczne jak innych żołnierzy wyklętych. Został aresztowany w noc sylwestrową 1946 roku i po okrutnym przesłuchaniu wraz ze dziewięcioma podkomendnymi postawiony przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Krakowie, który wyjątkowo na okoliczność tej rozprawy obradował w budynku tarnowskiego sądu. W rezultacie został skazany na karę śmierci i dnia 7 lutego 1947 r. razem z dwoma swoimi żołnierzami; Bronisławem Cielochą i Stanisławem Kiełbasą, został rozstrzelany na terenie tarnowskiego więzienia. Aby tradycji służb esbeckich stało się zadość, ich ciał nie wydano rodzinie, ale pochowano je w nieznanym miejscu.

Dopiero w 1995 roku Mieczysław Cielocha został oczyszczony od ciążącego na nim zarzutu zabójstwa oficera NKWD, a sąd uznał, że działał on wówczas na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego. Natomiast w październiku 2011 roku samorząd gminy Tarnów odnalazł miejsce jego pochówku, które zostało wówczas oznaczone brzozowym krzyżem. Jak się okazało, Mieczysław Cielocha razem ze Stanisławem Kiełbasą został pochowany w nieoznaczonym miejscu przy odrodzeniu na terenie kwatery XII Cmentarza Komunalnego w Tarnowie – Krzyżu. Rok później ich mogiła została uznana za grób wojenny i w związku z tym wojewoda małopolski ufundował pomordowanym nagrobek. Trzeci z rozstrzelanych, siedemnastoletni Bronisław Cielocha, także z Woli Rzędzińskiej, został pochowany w sąsiadującej mogile, ale po kilku tygodniach jego ciało ekshumowano i rodzina pochowała go na cmentarzu parafialnym w Woli Rzędzińskiej, gdzie spoczywa do dzisiaj. Jego grób również został uznany za mogiłę wojenną i także jemu wojewoda małopolski ufundował granitowy nagrobek.