Rozmowa z Romanem Łucarzem, starostą tarnowskim
To będzie ciężki rok
- Wydawało się, że pandemia koronawirusa powoli ustępuje i będziemy mogli wrócić wkrótce do normalności, a tymczasem rosyjska armia napadła na Ukrainę zabijając ludzi i niszcząc wszystko. To spowodowało ogromny napływ prawdziwych uchodźców do Polski i związane z tym problemy.
- Doszło do wydarzeń, których od dawna się obawialiśmy, ale nie spodziewaliśmy się, że jednak Rosjanie zaatakują Ukrainę. Obserwujemy przy tym niesamowite barbarzyństwo. Wojska agresora bombardują szpitale, szkoły, przedszkola i domy ludności cywilnej. To nie ma nic wspólnego z wojną. To wielka rzeź ludności cywilnej. Dlatego trudno się dziwić, że Ukraińcy szukają schronienia w krajach gdzie jest bezpiecznie. Przyjeżdżają też do powiatu tarnowskiego. Myśmy już 24 lutego, a więc w pierwszym dniu wojny przyjęli sześcioosobową rodzinę z Łucka. Zostali zakwaterowani w naszym „mieszkaniu chronionym”
w miejscowości Dzierżaniny. To troje dzieci w wieku trzech, sześciu i dziesięciu lat. Młode małżeństwo i siostra jednego z tych małżonków. W tym miejscu chciałbym serdecznie podziękować wszystkim burmistrzom i wójtom gmin powiatu tarnowskiego, bowiem Powiat Tarnowski sam by nie dał rady. W pierwszej kolejności nastąpiła ogromna pomoc rzeczowa. Bardzo w tym względzie zaangażowały się szkoły, a szczególnie nasza szkoła w Wojniczu gdzie uczy się młodzież z Ukrainy. Ci uczniowie zostali zwolnieni z opłat stałych i na każdym kroku staramy się im pomagać. W akcje zbierania żywności i innych potrzebnych artykułów zaangażowała się nie tylko młodzież szkolna i mieszkańcy poszczególnych gmin, ale też przewodniczący Rady Powiatu Tarnowskiego Paweł Smoleń. Przygotowaliśmy wspólnie z gminami miejsca, gdzie mogliby zostać przyjęci uchodźcy. Już w pierwszym rzucie zostało wskazanych w naszym powiecie 760 miejsc i jest to liczba daleko niewystarczająca. Przybywający uchodźcy są lokowani w miejscach zbiorowego pobytu, czyli w hostelach, hotelach i innych miejscach dysponujących noclegami. Obecnie schronienie znalazło tam 460 osób. Trzeba również podkreślić solidarność naszych mieszkańców, którzy przyjęli do swoich domów całe rodziny. Są to głównie kobiety z dziećmi i osoby starsze, bo młodzi Ukraińcy zostali w swojej ojczyźnie i walczą z okupantem. W sumie jest to prawie 800 osób. Wszystkie osoby, które znalazły miejsce w powiecie tarnowskim mają godne warunki pobytu. Niestety baza wolnych miejsc się kurczy, bowiem powiat tarnowski nie jest rejonem turystycznym, który dysponowałby dużą bazą noclegową jak chociażby powiaty nowosądecki czy tatrzański. W tej sytuacji wraz z napływem uchodźców konieczne będzie przygotowanie miejsc zbiorowego pobytu w halach sportowych, remizach, domach ludowych. Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych nam pomaga zapewniając dostawy łóżek i innych przedmiotów, niezbędnych do uruchomienia takich obiektów. Jeśli ta wojna będzie nadal trwać i będzie tak brutalna jak obecnie to uchodźców będzie coraz więcej, niektórzy mówią o 5 mln osób. Dlatego konieczne będzie przemieszczanie uchodźców do innych rejonów, albo wręcz do innych krajów. Ta wojna się kiedyś zakończy, ale pewnie nie szybko, to jednak Ukraina jest tak zniszczona, że uchodźcy nie będą mieli, do czego wracać i staniemy przed problemem finansowym. Liczymy się, jako Powiat przed dużymi wydatkami, dlatego niektóre zadania, chociażby w zakresie remontu dróg przyjęte do realizacji w tym roku, muszą być odłożone w czasie.
- Problemem jest nie tylko napływ uchodźców, ale wyjazd młodych osób, które zatrudnione były w wielu przedsiębiorstwach. Z tym problemem borykał się wykonawca, który prowadzi generalny remont mostu na Dunajcu w Ostrowie.
- Gdy rozpoczęła się inwazja wojsk rosyjskich, Ukraińcy zatrudnieni przy remoncie mostu w Ostrowie zgłosili chęć wyjazdu do swojego kraju. Firma nie stawiała żadnych przeszkód, co mogło być problemem w kontynuacji prac ze względu na brak określonych fachowców. Na szczęście firma stanęła na wysokości zadania i sprowadziła nowych pracowników. Dlatego z tego powodu opóźnień nie będzie. Niestety termin oddania do użytku tego mostu na koniec marca br. został przesunięty. Podczas dotychczasowej realizacji tego przedsięwzięcia kilka przeszkód stanęło na drodze. To przede wszystkim trzykrotne wezbrania rzeki Dunajec w 2021 roku. Trzeba było ewakuować część sprzętu oraz odbudowywać drogi dojazdowe. Woda powodziowa zalała też zbrojenia. Trzeba było wszystko czyścić, w większości ręcznie, a to proces czasochłonny. Między innymi ze względu na pandemię koronawirusa były problemy na rynkach międzynarodowych z nabyciem stali konstrukcyjnej. Dźwigary były, więc montowane później niż zakładano. Wykonawca przedstawił udokumentowane opóźnienia tymi czynnikami, które wyniosły 90 dni. Zarząd powiatu wyraził zgodę na przesunięcie terminu ostatecznego oddania inwestycji do 30 czerwca tego roku. Ruch pojazdów ma być jednak puszczony wcześniej, po 20 maja. Niestety nie wiadomo czy będzie możliwa przejezdność. Okazuje się, że remontowana droga, która stanowi również część łącznika autostradowego mimo ogromnego zaangażowania wykonawcy wymagać będzie przeprowadzenia dodatkowych prac. Po ściągnięciu istniejącej nawierzchni okazało się, że grunt jest bardzo niestabilny. W związku z tym czas oddania do użytku tej drogi się wydłuża i najwcześniej przejazd będzie możliwy we wrześniu. W związku z tym sugerujemy Zarządowi Dróg Wojewódzkich, który realizuje remont tej drogi, aby zmienić tam organizację ruchu. W ten sposób dojazd do Tarnowa od Wierzchosławic odbywałby się jednym pasem remontowanej drogi, natomiast kierowcy jadący w kierunku Wierzchosławic skorzystaliby z ulicy Dunajcowej. Jest to jednak wszystko w gestii wspomnianego Zarządu Dróg, który musi się dogadać w tej sprawie z władzami Tarnowa.
- Szkoda, że nie udało się wcześniej zrealizować zjazdu z autostrady w rejonie ulicy Niedomickiej, co niejednokrotnie pan sugerował. To ułatwiłoby problemy związane z objazdem remontowanego obecnie mostu na Dunajcu, a równocześnie otworzyłoby tereny inwestycyjne w rejonie tzw. pól klikowskich.
- To duży błąd poprzedniej ekipy rządzącej, która pewnie uważała, że z autostrady nie musi być zjazdów. Jeszcze jak budowali autostradę sądziłem, że w tym rejonie na pewno powstanie zjazd, bowiem miejsca na taki obiekt jest pod dostatkiem, a i do zabudowań jest daleko. Zjazd by nie kolidował z niczym. Tymczasem odległości od jednego zjazdu do drugiego to 14 km i aż się prosi by taki zjazd funkcjonował w tym miejscu. Warto dodać, że w samym Krakowie i jego okolicach jest aż 11 zjazdów z A4. Po ostatniej wizycie ministra Andrzej Adamczyka i dzięki wsparciu poseł Anny Pieczarki liczę, że ten problem zostanie rozwiązany. W ten sposób rozwiązałby się problem komunikacyjny związany z dojazdem do autostrady od strony Niedomic i Żabna gdzie funkcjonują duże strefy gospodarcze. Z samej firmy Bruk Bet w ciągu jednej doby wyjeżdża ponad 300 ciężarówek. Jaki ma to wpływ na miejskie drogi nie muszę chyba mówić. W tej sprawie stosowne działania musza też podjąć władze miasta, bowiem tereny o których mówimy należą do miasta.
- W najbliższym czasie wydział komunikacji przeniesie się do nowego obiektu przy ul. Ostrogskich. Trwają obecnie prace wyposażeniowe. Czy nie ma zagrożeń, co do terminu jego uruchomienia.
- Tam jesteśmy w tej dobrej sytuacji, że wszystkie prace przebiegają już wewnątrz budynku i związane są z dostosowaniem obiektu do potrzeb wydziału komunikacji. Obecnie dobiegają końca prace związane z wykonaniem posadzek i malowaniem. Potem wejdzie firma, która meblować będzie pomieszczenia. Nie ma, więc zagrożenia co do terminu zakończenia prac i otwarcia obiektu, który planujemy początkiem maja br.
- Zapytam jeszcze o jedną z największych inwestycji powiatowych, zwaną autostradą powiatową.
- Wykonawca tej drogi Karwodrza –Ładna realizuje terminowo to zadanie. Niestety koszt tej inwestycji urósł z 27 mln zł do ponad 31 mln zł, co wynika głównie z kwot odszkodowań za grunty zajęte pod budowę tej drogi. Na długości 13 km tej trasy aż 24 ha zostało zajętych. Same odszkodowania zostały wycenione na kwotę 2 mln 250 tys. zł. Jest to dla budżetu powiatowego, który w tym roku jest bardzo ciężki, kolejne duże wyzwanie. To wynika z niskiego dochodu, który w stosunku do ubiegłych lat jest nieporównywalnie niski. Widać to najlepiej na przykładzie wysokości subwencji oświatowej. Jeszcze w 2017 roku do bieżących wydatków oświatowych dokładaliśmy 3 mln zł rocznie. W tzw. międzyczasie pensje nauczycielskie wzrosły o 15 %, a myśmy otrzymali subwencje tylko o 2% wyższą. Dlatego tylko w tamtym roku do oświaty dołożyliśmy z budżetu prawie 12 mln zł. Prognozujemy, że w tym roku te wydatki będą jeszcze większe, bowiem wzrastają dodatkowo koszty tzw. mediów. Będzie to niestety dla nas ciężki rok pod względem finansów.